piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 21

Mam prośbę do każdego czytającego. Proszę zostawcie ślad w komentarzach, żebym wiedziała, że to czytacie może to nawet być emotikona. Pozdrawiam i życzę miłego czytania ;*

Czując w sercu niepokój i strach przed nieznanym nie umiała znaleźć dla siebie miejsca. To dzisiaj jest operowana jej przyjaciółka z łóżka obok. To dzisiaj okaże się czy Kayli wyzdrowieje, czy raczej jej ciało odda się wpływowi czasu i spocznie w ziemi. Nie mogąc już przestać myśleć o różnorakich scenariuszach, założyła na gołe stopy trampki i opatulając się ciepłą bluzą wyszła na korytarz. Nie miała nawet sił, ani humoru odwzajemniać przyjaznych uśmiechów słanych w jej stronę. Idąc jak w transie, nawet nie zauważyła, że doszła do mało uczęszczanej kapliczki. Rozglądając się z zaciekawieniem dookoła, zdziwiła się, że się tu znalazła. Zaraz jednak poczuła się lepiej kiedy jej wzrok spoczął na Matkę Boską Niepokalaną. Poczuła wtedy, że z jej serca ujmowany jest cały strach, a zamiast tego odczuwała radość i wielką nadzieję. Czując coraz więcej pozytywnej energii zbliżyła się do małego posążka i klękając przed nim zaczęła się cicho modlić. Na początku jej modlitwy był pogmatwane i nie spójne, ale już po krótkim okresie czasu już wiedziała, że może mówić co zechce a Matka Boska i tak jej wysłucha. Kiedy zakończyła "rozmowę" ze swoją wybawicielką, postanowiła pomodlić się do św. Peregryna. Nie wiedziała nawet czyim jest patronem, pomodliła się do niego ponieważ kiedyś usłyszała jak ktoś wspomina o nim w szpitalu. Kiedy poczuła już się zmęczona, wstała z klęczek i walcząc z zawrotami głowy ruszyła w stronę sali operacyjnej.

Siedząc na krzesełku patrzyła dookoła. Naprzeciw niej siedzieli rodzice dziewczyny, nawet nie próbowali powstrzymywać łez niepewności. W głębi serca pragnęła podejść do nich i ich pocieszyć, a przede wszystkim zapewnić, że Kaylie to silna młoda kobieta i przetrwa operację, ale bała się reakcji tej dwójki całkiem obcych jej ludzi. Postanowiła więc, że nadal będzie tutaj siedzieć i czuwać, aż dziewczyna wyjedzie na łóżku. Czując jednak, że jej powieki są coraz cięższe, szczypała się po rękach, co jednak nie dawało efektów ponieważ już po chwili jej powieki opadły w dół, a jej zmysły oddały się przyjemności jaką jest drzemka.

-Witam ponownie miłą panią - widząc kłaniającego się przed nią Anioła, uśmiechnęła się rozbawiona.
- Kolejne spotkanie w cudownym miejscu - nadal się uśmiechając wskazała rękami na ogród różany - Czyżby to było twoje wspomnienie? 
- To twoja sceneria - odparł jedynie mężczyzna i podając jej ramię do wsparcia się poprowadził do ławki, oplecionej różami pnącymi.
- Wow - odparła tylko - Mogę tylko powiedzieć że jest tu bardzo romantycznie, szkoda tylko, że Jasona tu nie ma - czując smutek z powodu braku najbliższej jej sercu osoby opuściła głowę lekko w dół.
- Jest tutaj - powiedział Anioł podnosząc jej podbródek do góry - On zawsze jest z tobą, ponieważ ty jak i on nosicie siebie nawzajem tutaj - dotykając palcem wskazującym jej serca uśmiechnął się - Taka jest zasada bratnich dusz, pomimo odległości one nadal są razem - widząc jakieś załamania światła, wstała z ławki i z przerażeniem zauważyła, że postać mężczyzny robi się zamazana.
- Odchodzisz już? Tak szybko? - zapytała płaczliwym tonem.
- To nie ja odchodzę - uśmiechnął się tajemniczo - To ty jesteś wzywana - szepcząc ostatnie słowa, rozpłynął się w powietrzu zostawiając ją w ciemności, która już powoli zaczęła się rozstępować. 

- Wstajemy księżniczko - słysząc jakiś głos nad uchem i delikatne smyranie po policzku, otworzyła szeroko oczy.
- Jason? - zapytała zaskoczona, zaraz jednak przypomniała sobie gdzie jest i na co czeka. Z zaskoczeniem jednak stwierdziła, że znajduje się w swojej sali szpitalnej - Dlaczego jestem tutaj przecież byłam tam - zaskoczona wskazała palcem na wyjście na korytarz,
- Byłaś owszem, ale zasnęłaś więc cię przeniosłem - uśmiechnął się szeroko chłopak - A teraz pewnie chciałabyś się dowiedzieć co z Kaylie. Prawda?
- Właśnie Kaylie - właśnie miała się podnieść z łóżka kiedy Jason przytrzymał ją za ramiona.
- Ty sobie leż, a Kaylie przeżyła i przeszczep prawdopodobnie się przyjął jutro będzie wszystko wiadomo.
- Dziękuje - wyszeptałam patrząc w niebieskie niebo - dziękuje - powtórzyłam po czym pozwoliłam aby łzy poleciały po policzkach.
- Gwiazdeczko nie płacz - wyszeptał chłopak przytulając ją mocno do siebie - ja zawsze będę przy tobie.

Kochany Panie Boże
Dziękuje, za wysłuchanie moich modlitw, dzięki tobie, Matce Boskiej Niepokalanej i św. Peregrynowi, Kaylie przeżyła i ma szansę na dalsze życie. Nie wiem jak mam dziękować. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło, a wy wysłuchaliście mnie i pomogliście. Jestem wam bardzo wdzięczna. Obiecuję także poprawę i już rezerwuję wam minimum półgodziny dziennie na rozmowę i modlitwę z wami. Kocham was bardzo mocno i czuję jakbyśmy byli rodziną.
Pozdrawiam i całuję
Amelia ;*