poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 17

- Oj nie dawaj się tyle namawiać tylko chodź.
- Ale nie wiem czy powinnam - opierając się lekko namowom Jasona siadłam na szpitalnym łóżku - Nie wiem czy mogę - powiedziałam zasmucona.
- Gwiazdy na niebie mi powiedziały, że możesz - powiedział z tajemniczym uśmiechem - Tylko w tajemnicy wyszeptały, że masz się przebrać w coś cieplejszego.
- A skąd ja niby ci wytrzasnę jakieś cieplejsze ciuchy jak mam tutaj tylko piżamy na zmianę - powiedziałam powstrzymując śmiech.
- Smerfy mi doniosły, że jakaś dziwna torba leży pod twoim łóżkiem i ma ona w sobie coś do ubrania.
- Pomyślałeś o wszystkim - powiedziałam patrząc na niego czule - Dziękuje.
- Nie dziękuj tylko leć się przebrać - całując mnie lekko w usta pomógł mi dojść do łazienki. Stając przed lusterkiem obmyłam szybko twarz wodą i umyłam zęby. Kiedy już chodź trochę bardziej przypomniałam człowieka, a nie zombie rozebrałam się do bielizny i przebrałam się w rzeczy od chłopaka. Nie powiem trafił w gust, ponieważ od zawsze kocham serduszka. Gotowa wyszłam do sali, gdzie chłopak stał już z gotową dla mnie kurtką.
- Zapraszam - pomógł mi z uśmiechem na twarzy, po czym łapiąc mnie za rękę zaczął iść.

- Jason gdzie my jesteśmy? - zapytałam spięta, rozglądając się dookoła.
- Spełniamy twoje marzenia - powiedział i uśmiechając się szeroko otworzył drzwi, przed którymi staliśmy. Kiedy wrota zostały otworzone, zaskoczona zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Dziękuje - krzyknęłam i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
- To jeszcze nic - powiedział tajemniczo - Twoim pierwszym marzeniem było zatańczenie walca w sali balowe - zaczął mi tłumaczyć i łapiąc mnie za dłoń, pociągnął mnie na sam środek - Sale już mamy - wskazał zamaszyście dłonią nasze otoczenie - A oto druga część - zaciskając pięść, wskazał gdzieś, skąd zaraz popłynęła piękna melodia walca.
- Mogę panią poprosić do tańca? - zapytał kłaniając się przede mną nisko.
- Tak - szepnęłam powstrzymując łzy wzruszenia. Lekko wziął moją dłoń i chwytając mnie zaczął prowadzić w tańcu. Zamiast na krokach skupiona byłam na jego oczach, które patrzyły na mnie z miłością i czułością, o jaką nie podejrzewałabym 16-latka. Jednak wiedziałam, że te same emocje mógł on wyczytać w moich oczach.
- Kocham się Jason - szepnęłam kładąc mu głowę na ramieniu.
- ja ciebie też Maleńka - odszepnął i unosząc mój podbródek do góry czule pocałował. 

- Chodź musimy wracać - powiedział smutno chłopak i składając na moich ustach ostatniego całusa pomógł mi się ubrać.
- Musimy? - zapytałam robiąc minkę zbitego psiaka.
- Tak się umówiłem z doktorem Hamiltonem - powiedział i łapiąc mnie za dłoń, ruszyliśmy w stronę szpitala - Ale nie martw się jutro też jest dzień i na pewno spędzimy go razem.
- Obiecujesz?
- Obiecuje - stanął nagle przede mną i klęknął - Obiecuje ci na wszystkie gwiazdy na niebie, na powietrze i inne rzeczy, które są we Wszechświecie, że cię Kocham i nigdy cię nie opuszczę, a każdy dzień będę spędzał z tobą, jakby miał być ostatnim. - kładąc rękę na piersi wypowiedział słowa przysięgi. Wzruszona kucnęłam obok niego i ze łzami w oczach pocałowałam go.
- Też ci obiecuje na wszystko, że zawsze będę cię kochać, nawet jak odejdę, to będę pilnować cię o stamtąd - wskazałam palcem na niebie - Będę twoją gwiazdką - zaśmiałam się leciutko.
- Już nią jesteś - szepnął i chwytając mnie za ręce pomógł mi wstać - Więc moja droga Gwiazdeczko musimy się spieszyć, żebyś mi nie zachorowała i nie odeszła ode mnie.
- To chodźmy - chwytając się ponownie za ręce ruszyliśmy ponownie w drogę.

Chwytając za niezapisany pamiętnik siadłam z nim na łóżku i gryząc końcówkę długopisu zastanawiałam się co napisać.
- Co robisz? - zapytał doktor Hamilton po wejściu do mojej sali.
- Myślę - odpowiedziałam nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
- A nad czym jeśli można wiedzieć? - zapytał siadając na moim łóżku.
- Postanowiłam prowadzić pamiętnik, ale nie wiem co napisać.
- Pisz to co ci serce dyktuje - powiedział z uśmiechem.
- Ale to takie dziecinne zacząć Drogi Pamiętniku - powiedziałam skrzywiona.
- To zacznij może .... - nie pozwalając mu dokończyć sama krzyknęłam.
- Drogi Panie Boże - na moje słowa doktor uśmiechnął się.
- Właśnie to miałem powiedzieć - mówiąc to pogłaskał mnie po głowie i wstał - To ty pisz, a ja idę na obchód.
-  Do zobaczenia - krzyknęłam za nim i otworzyłam pamiętnik na pierwszej stronie - No to zaczynamy.

Drogi Panie Boże!! 
Cześć! Nazywam się Amelia i mam 16 lat. Postanowiłam zacząć pisać w pamiętniku do ciebie, ponieważ chciałabym aby pozostał po mnie jakiś ślad kiedy odejdę. Skąd to wiem? Bo moja choroba jest częścią mnie. Tak samo jak każda choroba, która czepia się człowieka. Żyjemy z nią, czasami dłużej, czasami krócej. Jedni cierpią, drudzy się śmieją. To od nas zależy czy ją zaakceptujemy czy będziemy z nią walczyć. Ja jestem pomiędzy tym. Pogodziłam się już, z tym, że jestem chora, ale walczyć zawszę będę. Mam o co. Dzięki tobie poznałam wspaniałe osoby. Dzięki tobie mam dla kogo żyć. Mam mamę, Kate, Ty'a oraz Jasona. Dziękuje ci za nich panie Boże. Dziękuje ci za to, że pozwoliłeś mi poznać smak miłości i przyjaźni. Niestety muszę już kończyć, bo oczy same mi się zamykają, ale nie obawiaj się napisze jutro ;).
Do zobaczenia 
Twoja Amelia ;*

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 16

- Ale na pewno? - zapytał zmartwiony chłopak powstrzymując się, żeby do mnie podejść.
- Dam sobie radę - powiedziałam tylko i posyłając mu uśmiech wstałam delikatnie z łóżka. Ignorując delikatne zawroty głowy ruszyłam w stronę okna.
- Skarbie proszę uważaj - słysząc zmartwiony głos Jasona zaśmiałam się cichutko.
- Widzisz nic mi nie jest - powiedziałam odwracając się do niego przodem, co nie było jednak dobrym pomysłem ponieważ potknęłam się o jakiś kabelek i zaczęłam lecieć do przodu.
- Właśnie widzę - powiedział zgryźliwie i biorąc mnie na ręce zaniósł z powrotem na łóżko.
- O co ja widzę, mały Jasonek ma siłę mnie nieść - zaśmiałam się i schowałam pod kołdrą.
- Wiedźma - zaśmiał się tylko i położył obok mnie - A teraz powiedz mi coś.
- Ale co? - zapytałam wychylając lekko głowę spod kołdry.
- Masz jakieś marzenia? - patrząc mi prosto w oczy zapytał lekkim głosem.
- Jak każdy człowiek - powiedziałam z uśmiechem - Ale nie zamartwiaj się mam tylko 6 życzeń - zaśmiałam się, na co on posłał mi delikatny uśmiech.
- opowiedz mi o nich - powiedział tylko i opierając się wygodnie o poduszkę przyciągnął mnie do siebie ramieniem.
- Moim pierwszym marzeniem jest.........

Oczami Katherine
- Witam ponownie panno Katherine - słysząc wesoły głos Jamesa przy uchu zaśmiałam się cicho.
- Witam wielmożnego pana - odpowiadając mu na przywitanie ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Da się może panienka zaprosić na filiżankę herbaty? - zapytał z uśmiechem - Albo dwie - dodał po krótkim zastanowieniu.
- Niech się zastanowię - drapiąc się po brodzie udawałam, że głęboko się namyślam - Myślę, że mogę z tobą iść na filiżankę herbaty, albo dwie - powiedziałam z uśmiechem, po czym spojrzałam w roziskrzone radością oczy chłopaka.
- A więc zapraszam Madame - kłaniając mi się delikatnie przepuścił mnie przed siebie i poprowadził w dół ulicy prosto do małej, ale uroczej kawiarenki.

Oczami Amelii
- Dzień dobry panie doktorze - powiedziałam uśmiechając się do postawnego mężczyzny koło 50 z czarną lekko przyprószoną siwizną bródką i włosami do ramion.
- Oh panienka MacPhie - odparł z uśmiechem - A co panienkę dzisiaj do mnie sprowadza?
- Zapewne to co zawsze doktorze Hamilton - odparłam z uśmiechem - dużo śmiechu, trochę bólu i mnóstwo radości.
- Ahh gdyby każdy pacjent był jak ty - rozmarzył się mężczyzna i stanął przede mną z moją kartą.
- To by doktor zwariował - zaśmiałam się.
- Zwariuję tylko wtedy jak się okaże, że nie da się ciebie uleczyć - powiedział z pewnością w głosie.
- Hmm to może mały zakładzik - powiedziałam ze śmiechem - Jak nie będzie dla mnie szans zgoli pan brodę i włosy - powiedziałam po krótkiej chwili zastanowienia - A jak się okaże, że wyjdę z tego w przyszłości zostanę lekarzem i będę pana asystentką.
- Umowa stoi - powiedział doktor Hamilton i przybił mi piątkę - To teraz co porcja badań.
- Jeśli trzeba - powiedziałam wywracając oczami, na co lekarz cichutko zachichotał.