niedziela, 28 lipca 2013

Bardzo dziękuje za nominację do Liebster Award: http://errorlove1d.blogspot.com/. Z chęcią odpowiem na tę parę minut, ale proszę wybaczcie mi, że nie nominuje nikogo, ponieważ zawsze mam problem z wybraniem osób, tak więc każdy niech czuje się zaszczycony i jak chce niech odpowie na swoim blogu odpowiedzi na pytania, które napisze poniżej. A teraz odpowiem na pytania zadane przez Julię Motycką ;)
1. Kiedy zaczęłaś pisać opowiadania ?
Ad.1 Moje pierwsze opowiadanie powstało w wieku 12 lat ;) Możecie się śmiać, albo nie, ale pisane było o Justinie Bieberze ;D
2. Co sądzisz o Ewie Farnie ?
Ad.2 Nie jestem jej fanką, ale szanuję ją i jej muzykę nawet mam parę piosenek jej na telefonie ;)
3. Należysz do jakiś fandomów ? Jeśli tak to do jakich ?
Ad.3 Należę, i to do wielu. Pozwolisz, że wymienię tylko trochę ;D Directionerki, Fandom Mangi i Anime, Roomies, Selenators, Lovatics, Smilers, Barbz, Sheeranators, PotterHead, Moobies, Fairy Tail, Nirvana Fans, Linkin Park Fandom i wiele wiele więcej ;)
4. Wierzysz w przyjaźń damsko-męską ?
Ad.4 Tak ;)
5. Ulubione imię żeńskie ?
Ad.5 Jewel, Lucy, Rosalie, Rozalia, Amalia
6. Co jest twoim zdaniem ważniejsze: wygląd czy inteligencja ?
Ad.6 Dla mnie ani to, ani to. Dla mnie najważniejsze jest podejście do życia i otoczenia. Może mieć wygląd bandziora i zero inteligencji, ale za to może kochać naturę i pomagać innym.
7. Angielski vs niemiecki ?
Ad.7 Oczywiście, że Angielski. Niemieckiego nienawidzę i mam ledwo 3 ;D
8. Lubisz czytać książki?
Ad.8 Uwielbiam w szczególności fantasy i romanse, ale od 3 dni czytam "Hrabiego Monte Christo" po raz drugi i nie chwaląc się jestem już w połowie ;D
9. Jakie imię byś chciał/a mieć?
Ad.9 Jewel, ewentualnie Amelia lub Amalia ;) Kiedyś chciałam być Mercedes po przeczytaniu po raz pierwszy Książki Dumasa " Hrabia Monte Christo"
10. Według ciebie czym jest miłość?
Ad.10 Trudne pytanie, ponieważ każdy ma odmienną teorię na ten temat. Może być teoria czysto filozoficzna, teoria wzięta prosto z jakiegoś romansu lub po prosu przeżyta na własnej skórze, ale dla mnie miłość to przede wszystkim wsparcie drugiej osoby, 100% zaufanie i przede wszystkim przyjaźń między kochankami ;)
11. Kręcone czy proste włosy ?
Ad.11 Trudno stwierdzić, ponieważ moje włosy to jeden istny chaos. Chciałabym mieć albo kręcone albo proste, ale mam coś pomiędzy. Raz kręcone, a raz proste a w deszcz to normalnie fryzura a'la Harry Styles ;D

A teraz parę pytanek ode mnie:
1. Lubicie Little Mix?
2. Ulubiony owoc?
3. Czytasz książki?
4. Oglądasz filmy?
5. Ulubiony kolor?
6. Ulubiony aktor/aktorka?
7. Najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?
8. Pies vs.Kot?
9. Szczęśliwa bądź ulubiona liczba?
10. Ulubiona piosenka?
11. Co według ciebie oznacza słowo przyjaźń? 

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 6

Nagle drzwi od sali skrzypnęły i wszedł przez nie jak gdyby nigdy nic Jason Boucher. Spojrzałam przelotnie na niego, po czym znów spojrzałam za okno.
Ja - Coś chcesz ode mnie? Znów mnie wyśmiać, szydzić? 
J - Nie - powiedział cicho podchodząc do mojego łóżka - Chcę cię przeprosić. Chcę przeprosić, że jestem dupkiem i tchórzem. Że zależało mi tylko na tym aby być lubianym.
Ja - Już przeprosiłeś. Poczułeś się lepiej  - powiedziałam z sarkazmem. - To teraz daj mi spokój i wyjdź - wskazałam mu ręką drzwi, a sama odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy.
J - Do..do..dobrze - za jąkał się - Jeśli tego właśnie chcesz - położył coś na stoliku i wyszedł z sali. Otarłam szybko dłonią, łzę spływającą po policzku, po czym spojrzałam na stolik, gdzie leżała jakaś koperta, a na niej paczka Misiów Haribo. Moich ulubionych. Wzięłam kopertę do ręki i otworzyłam:
Droga Amelio, a może powinienem powiedzieć Jewel. A więc droga Amelio-Jewel!
Tak, wiem o tym, że piszesz bloga pod tym pseudonimem i nie bój się nikomu tego nie powiem, ale jedno mogę ci powiedzieć piszesz super. Ale nie to chciałem tu powiedzieć. Od zawsze mi się podobasz, ale co z tego jak jestem tylko tchórzliwym kurczakiem. Niestety to chyba u mnie rodzinne. Dzisiaj kiedy usłyszałem jak powiedziałaś, że umrzesz za rok, moje serce przestało bić. Nie możesz tak o sobie odejść. Jesteś młoda, zasługujesz na szczęście. Nie zabijaj się. Nie warto. Kiedy wyjdziesz ze szpitala chciałbym się z tobą spotkać. Pójść na jakiś spacer, albo ciastko. Jak się zgodzisz to chyba będę najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi. Proszę wybacz moje wcześniejsze zachowanie. Lubię cię i to bardzo.
Jason Boucher zwany Butch ;)
Zgniotłam list w dłoni i z gniewem rzuciłam go na podłogę.
Ja - Nie dam się oszukać, omamić - wrzasnęłam, po czym zaczęłam wrzeszczeć w poduszkę. Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi, przestraszona podniosłam się do pionu, na co Kate z Tylerem wybuchnęli śmiechem.
T - No wiesz nie wiedzieliśmy że tak na nas reagujesz - powiedział pomiędzy wybuchami śmiechu.
Ja - Ha ha ha bardzo śmieszne - powiedziałam zirytowana.
K - Oj już się tak na nas nie gniewaj Pyszczuniu mamy laptopa.
T - I internet.
Ja - Ja żyję - krzyknęłam zadowolona. Podali mi sprzęt a sami rozsiedli się u mnie na łóżku.

Po ich wyjściu, wyjęłam laptopa z torby i włączyłam. Kiedy tylko się załadował, podpięłam internet i od razu weszłam na Twittera i Bloggera. Zauważyłam, że dwie cudowne dziewczyny znowu napisały do mnie pod rozdziałem na blogu. Jako, że wcześniej dałam namiary na swoje GG, to załadowałam i tą aplikację. Tylko się załadowała a otrzymałam dwie wiadomości. Od Pauliny i Marzeny. Podekscytowana szybko je przeczytałam i odpisałam. Z niecierpliwością czekałam na odpowiedź. Po chwili ją otrzymałam. Pogadałyśmy chwilę tak  bardziej za poznawczo i się pożegnałam ponieważ robiłam się coraz bardziej senna. Zasnęłam z nadzieją na lepsze jutro.

PRZEPRASZAM. Przepraszam zawaliłam ten rozdział, ale to wina Kaczorka. Wczoraj małpa nadepnęła mnie i dzisiaj mam spuchnięty palec u nogi, który boli.Przepraszam jeszcze raz, że zawiodłam.

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 5

Oczami Jasona
Zszokowany patrzyłem jak piłka w zwolnionym tempie uderza z siłą w drobniutkie ciało Amelii, tym samym wywracając ją na podłogę. Gdy upadła z hukiem a piłka obok niej zerwałem się i już po chwili byłem obok niej. Odgarnąłem jej niesforną grzywkę z czoła i zauważyłem jak z kącika jej ust sączy się krew. Zaraz obok mnie pojawiła się pani od wf'u wykręcająca numer na pogotowie. Delikatnie otarłem jej usta i ze strachem czekałem na przyjazd karetki. Po chwili jednak zamiast sanitariuszy na sali pojawiła się matka dziewczyny. Po spojrzeniu na córkę, wściekła ruszyła w stronę Amandy.
M(Mama{tak dla przypomnienia mama Amelii}) - Zadowolona jesteś z siebie - wrzasnęła - Nie wiesz ile wycierpiała ta dziewczyna i jeszcze się nacierpi a ty jej jeszcze dokładasz.
P - Proszę się uspokoić - pani podeszła do jej mamy i zaczęła ją uspakajać. Kiedy kobieta ochłonęła zaraz pojawiła się obok córki.
M - Ćsii malutka - pogłaskała ją po głowie a ja się trochę odsunąłem - Wszystko będzie dobrze.
Amy - Nie będzie - szepnęła otwierając oczy - Już za rok mnie tu nie będzie - Tylko to powiedziała i ponownie straciła świadomość. A mój świat legł w gruzach. Dziewczyna która mi się podoba chce odebrać sobie życie. Ze ściśniętym sercem wybiegłem z sali i sprintem skierowałem się na boisko szkolne gdzie z mocą kopnąłem piłkę. Po małym wybuchu gniewu załamany siadłem na trawie i zaniosłem się płaczem.
Oczami Amelii
Po raz kolejny w szpitalu. Nie no zawaliście. Ej może marzenia mi się tu jeszcze spełnią i zaraz w nogach mojego łóżka staną chłopcy z One Direction. Czujecie ten sarkazm. Bo ja już nic nie czuję. Mam dość tego wszystkiego. Co bym nie zrobiła, wali się. Chciałam się postawić i co. Boom wylądowałam w szpitalu z rozwaloną głową. Ciekawe co by było gdybym wtedy umarła. Czy byłoby lepiej. Czy oszczędziłabym rodzinie więcej bólu, zmartwień. Pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Hehe zgadłam. Powinnam zostać jakąś jasnowidzką, albo wiedźmą w przyszłym wcieleniu. A więc posłuchajcie mojej jakże nie ciekawej historii rodzinnej.
To było 6 lat temu. Dzień jak co dzień. No dobra nie do końca. Były to moje 10 urodziny. Super extra zajebiście normalnie. W ten dzień tato miał być ze mną. I był, niestety tylko duszą. Zadowolona i radosna wróciłam ze szkoły do domu. Była podekscytowana co dostanę na urodziny. Niestety w drzwiach stała cała zapłakana mama. Wzięła mnie w ramiona i powiedziała, że tato nie żyję. Umarł dzień wcześniej 24 września. Załamana pobiegłam do pokoju gdzie zalana łzami schowałam się pod kołdrą. Była to moja ochrona przed światem. Kiedy się uspokoiłam poszłam do reszty rodziny. W salonie siedziała mama, Kate, Tyler, oraz rodzice Tylera ciocia Hope i wujek Liam. Wszystko było dobrze. Porozmawialiśmy dostałam prezenty, które jednak nie do końca cieszyły. Na koniec poszliśmy całą rodziną na wycieczkę do Zoo. Jednak nikt nie wiedział, że akurat tamtego dnia pewien szaleniec postanowi sterroryzować ludzi. Byliśmy właśnie w Obserwatorium kiedy mężczyzna koło 30 wpadł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Kazał nam nakazać milczenie i pozostanie w swoich miejscach a sam wyjął broń. Od dziecka miałam ADHD. Niestety poruszyłam się, a on wystrzelił. Kula drasnęła mnie w bok, ponieważ wujek jako były wojskowy rzucił się na niego i wytrącił mu broń  z rąk. Jednak za późno. Strzał został oddany. Potem był szpital. Zszywanie rany, i inne takie tam. Ale tamten dzień zapadł mi w pamięci do końca. Jako najgorszy dzień świata. Żeby tego było mało 4 miesiące później, umarli rodzice Tylera. Obydwoje zginęli w katastrofie lotniczej, kiedy lecieli do Paryża, na romantyczną rocznicę ślubu. Od tamtego momentu mama zajmuje się Tylerem i nami.
Mówiłam moje życie od zawsze było do dupy, a teraz co. Leżę na łóżku szpitalnym i wspominając czekam na śmierć, która dopadnie mnie w swoje macki dokładnie za 10 miesięcy i 2 dni. Tylko tyle mi pozostało, chyba, że będzie więcej przerzutów i Żniwiarz upomni się o moją duszę wcześniej. Wycierając samotną łzę z policzka położyłam się ponownie na łóżku i zapatrzyłam na krople deszczu spływające po szybie. Nagle drzwi od sali skrzypnęły i wszedł przez nie........................................

Przepraszam, że krótki i do dupy, ale pisany na szybko, a teraz wybaczcie lecę opiekować się dzieckiem siostry ;)

czwartek, 11 lipca 2013

Zdjęcia

Specjalnie na prośbę wspaniałej dziewczyny, która w pozytywnym sensie zamęcza mnie pytaniami wstawiam te o to okropne zdjęcia moich wczorajszych popisów malarskich ;)


A tu taki malutki dodatek. Rysunek dla mnie narysowany przez moją wspaniałą koleżankę jeszcze za czasów szkolnych. Dziękuje Karolciu znana także jako Ksiądz Cebula ;*


środa, 10 lipca 2013

Rozdział 4

Od wydarzeń w kawiarni minęły dwa tygodnie. Dwa męczące tygodnie. Po płaczu nad rzeczką przemarzłam, przez co złapała mnie okropna grypa. A żeby jeszcze było mało przez ostatni tydzień leżałam w szpitalu przyjmując jakieś tam leki na wzmocnienie i pokonanie choroby. Normalnie żyć i nie umierać. Ups chyba żart mi się nie udał. Przetarłam zaspane oczy i wstałam z łóżka.
- Witamy w Popieprzonej Rzeczywistości - mruknęłam pod nosem i zabierając ciuchy z szafy szurając stopami okrytymi w kapcie skierowałam się do łazienki. Szybko wskoczyłam pod prysznic i nucąc piosenkę "Forever Young" obmywałam nagie ciało bieżącą wodą. Oparłam czoło o zimne kafelki i pierwszy raz w życiu czerpałam siłę z bólu psychicznego. W końcu nauczyłam się czerpać siłę z docinków, żartów. Dzięki temu jestem silniejsza. Nie ja pierwsza i nie ostatnia przeżywam coś takiego. Ale ja mam siłę, mam wsparcie. Nie jestem sama. Jak byłam głupia, egoistyczna. Nie jestem na tej planecie sama. Mam rodzinę, a nawet dwie. Jedną, która mnie wychowała, a druga to rodzina Directionerów. Też w moim życiu bardzo ważna. Z postanowieniem mocnej poprawy wyszłam spod prysznica i wytarłam ciało miękkim ręcznikiem. Nie patrząc na siebie w lustrze założyłam bieliznę, po czym wciągnęłam na dupcię czarne rurki a na górę zieloną bluzę z kapturem z wielkim kolorowym napisem "Forever Young". Szybko uczesałam swoje kłaczki w kucyka i śpiesząc się pobiegłam do pokoju, gdzie na gołe stopy założyłam skarpetki z wąsami, a do torby schowałam zeszyty i podręczniki. W trybie max power zbiegłam na dół, gdzie w locie złapałam tosta i zakładając na nogi zielone conversy za kostkę przygryzałam zręcznie tosta. Gdy obuwie już było na swoim miejscu założyłam swoją kurtkę i wieszając torbę na ramieniu wyszłam z domu włączając sobie po drodze piosenki One Direction na słuchawkach. Nucąc pod nosem ruszyłam szybkim spacerkiem do szkoły. Na miejsce doszłam 5 minut przed dzwonkiem. Zmachana poszłam szybko do szatni gdzie zostawiłam kurtkę i bez zmiany obuwia poszłam pod salę od Matematyki. Wraz z dzwonkiem weszłam do pełnej już klasy i nie patrząc na spojrzenia innych siadłam na swoim stałym miejscu. Zaraz weszła również wychowawczyni. Po sprawdzonej liście obecności, chciała zacząć lekcję, ale jak zawsze panna Jebnij się w łeb z kawałka ciężkiego metalu w skrócie Mandy.
A - Proszę pani - podniosła do góry rękę.
P - Tak - spojrzała na nią przyjaźnie.
A - Mam małe pytanie. Czy to prawda, że MacPhie jest pół sierotą.
Ja - Nie twój interes - powiedziałam zła, pierwszy raz odpyskując jej.
A - Coś ty powiedziała? - Zapytała z jadem podchodząc do mojej ławki. Wzięłam głęboki wdech aby się trochę uspokoić po czy wstałam przewyższając ją powiedziałam prosto w jej zgniło zielone oczy.
Ja - Powiedziałam, że to nie twój zakichany interes. Mam ciebie dosyć. Mam dosyć całej tej klasy szkoły. Myślicie że fajnie jest być poniżanym. Nie. Ale wy tego nie wiecie bo tego nie przeżyliście. Chcecie mieć kozła ofiarnego to poszukajcie nowego bo ja mam was już dosyć - powiedziałam odważnie po czym zabierając z zeszytu zwolnienie lekarskie i szpitalne podeszłam do biurka pani, omijając łukiem tworzywo sztuczne.
P - Co to było? - zapytała zszokowana kiedy podeszłam do niej.
Ja - Próba odwagi - powiedziałam po czym podałam jej kartki i wróciłam do swojej ławki. Reszta lekcji minęła spokojnie tak samo jak i przerwy co jest dziwne. Wzruszając ramionami ruszyłam na ostatnie dzisiejsze zajęcia, czyli wychowanie fizyczne. Szybko przebrałam się w szatni w strój sportowy czyli w moim przypadku szare długie dresy i niebieska koszulka, po czym weszłam już na salę, gdzie były już osoby z mojej klasy. Siadłam na ławeczce i czekałam na nauczycielkę. Po dzwonku weszła zadowolona i podeszła do nas.
P - To co droga młodzieży siatkóweczka.
Wszyscy z entuzjazmem się podnieśli i ustawili na boisku do dzielenia na drużyny. Stanęłam jak zawsze ostatnia, kiedy pani posłała mi uśmiech.
P - Dzisiaj robimy odliczanie Amy zaczynaj - powiedziała do mnie a Mandy myślałam że mnie zeżre wzrokiem.
Ja - Jeden - powiedziałam dosyć głośno, po czym reszta również zaczęła odliczać po kolei do 3. Kiedy zespoły były już wybrane, stanęłam ze swoją drużyną, która składała się z Jasona, Karen, Liama, Harrego i Cloe na połowie boiska i czekaliśmy, aż się ustawi drużyna Amandy. Piłka poszła w górę. Walka o serwy którą niestety przegraliśmy i serw Mandy. Mocny serw zarezerwowany w moją stronę. Próbowałam odbić, ale niestety piłka uderzyła z mocą mnie w głowę. Poczułam wielki ból wywołany przez uderzenie. Martwiąc się czy o swój nowotwór który umiejscowił się właśnie w mózgu straciłam przytomność. 

Przepraszam, że wyszło głupie, ale z braku czasu musiałam napisać coś na szybko. Jeśli chcecie mnie zjechać lub o coś zapytać zapraszam na mojego aska: http://ask.fm/marta9918

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 3

Ja - Co się dzieje - powiedziałam cicho rozglądając się bo brzoskwiniowym pomieszczeniu.
M - Ciiii spokojnie skarbie - podeszła i zaczęła głaskać mnie po głowie - Nic ci już złego nie grozi.
Ja - Gdzie ja jestem, co to - zaczęłam zadawać pytania i wskazywać na kroplówkę.
M - To lekarstwo, dzięki niemu przestanie cię boleć. A teraz śpij maleńka.
***
K - Gotowa, masz wszystko? - zapytała Katie po raz setny.
Ja - Tak mam wszystko - posłałam jej blady uśmiech i podniosłam się ze szpitalnego łóżka. - Możemy już iść - Od wydarzeń w szkole minęły dwa dni. W tym czasie dostałam 3 kroplówki na wzmocnienie i ciąg chemioterapii. Lekarz przy wypisie wręczył mi także pąk recept, na lekarstwa które muszę brać 3 razy dziennie. Nigdy nie lubiłam pigułek i igieł, a teraz jestem do nich zmuszona. Smutny paradoks. Smutny, ale niestety prawdziwy. Zabierając małą torbę podróżną ruszyłam razem z Katherine do wyjścia z tego budynku. Po drodze zgarnęłyśmy mamę, która czekała pod gabinetem lekarza na nas z wypisem.
M - To co na jakieś ciacho i dopiero potem do domu co nie dziewczynki.
Ja - Możemy tak zrobić.
K - A Tylera zabieramy?
M - Niestety ta małpka też idzie z nami - powiedziała ze śmiechem - Już czeka w samochodzie.
K - Ahh i spokój zakłócony - zażartowała, a ja mimowolnie zaśmiałam się.
Po wyjściu z budynku od razu pojechaliśmy do małej kawiarenki, gdzie siadając przy stoliku zamówiliśmy 4 razy gorącą czekoladę i ciasto tiramisu. Czekając na zamówienie, rozmawialiśmy tak jak zawsze, omijając szerokim łukiem temat rozmowy. Nagle dzwonek nad drzwiami uroczej kawiarenki zabrzęczał oznajmiając pojawienie się nowych gości. Nie przejmując się tym wybuchnęłam śmiechem, na widok TY'a z wąsami od czekolady.
A - A kogo moje oczy widzą, Szczur we własnej osobie - powiedziała przewodnicząca szkoły jak i gwiazda mojej klasy Amanda Mixer podchodząc do naszego stolika ze swoją świtą w postaci Karen Woods, Jasonem Boucherem i Seanem MacCartneyem. - Do szkoły to nie łaska chodzić, a śmiać się z jakimiś ludźmi w kawiarni to już tak.
M - Dziewczynko lepiej się uspokój - powiedziała zła mama, a ja cała czerwona osunęłam się na krześle w dół.
A - Co Szczurku obrończynię znalazłaś, jakie to urocze.
T - Ja ci dam uroczę Debilko ogarnij wielkie dupsko i idź rządzić gdzie indziej - wrzasnął zły ponosząc się z miejsca.
M - Tyler siadaj - wrzasnęła mama podnosząc się z miejsca - A ty przeprosisz teraz moją córkę za swoje zachowanie.
A - Ani mi się śni.
J - Mandie daj spokój - szepnął, ale dziewczyna go nie słuchała.
Ja - Mamo proszę daj spokój - powiedziałam łamliwym głosem - To nie ma sensu - szepnęłam podnosząc się ze swojego miejsca - I tak każdy wie, że jestem nikim i niech tak pozostanie do końca - chwyciłam kurtkę i ze łzami spływającymi po policzkach wybiegłam z lokalu. Szybkim biegiem skierowałam się nad rzeczkę, gdzie zawsze chodziłam z tatą łowić ryby i karmić kaczki. Usiadłam pod drzewem i zanosząc się płaczem robiłam w myślach plan, jak spędzić ostatnie miesiące które mi pozostały.


Nowi bohaterowie pojawią się w zakładce Bohaterów

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 2

Mój, piękny i uroczy sen przerwała melodia piosenki "One thing", która była ustawiona jako budzik. Ze sztucznym uśmiechem na twarzy podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy, aby wyjąć standardowy zestaw czyli jakieś spodnie, t-shirt i bluzę. Z tymi rzeczami i świeżą bielizną poszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i się ubrałam. Pozwalając włosom swobodnie opadać na ramiona wyszłam z łazienki i zabierając torbę zeszłam na dół do kuchni zjeść śniadanie.
Ja - Hej rodzinko - przywitałam się wesoło, po czym siadłam przy stole gdzie już na moim talerzu czekały dwie parówki. Szybko je zjadłam po czym poszłam umyć zęby. Po wykonanej czynności, założyłam buty oraz narzuciłam kurtkę na plecy i wieszając torbę na ramieniu wyszłam z domu. Powolnym krokiem ze słuchawkami na uszach ruszyłam w drogę do szkoły. Do miejsca, gdzie nikt mnie nie rozumie, Nie zna. Przekraczając próg szkoły spuściłam wzrok i udając niewidoczną ruszyłam w stronę szatni. Nie zważając na szyderstwa szybko zdjęłam kurtkę i zmieniłam obuwie, po czym poszłam pod salę od Angielskiego. Siadając pod klasą na korytarzu wyjęłam książkę i zanurzyłam się w lekturze. Równo z dzwonkiem schowałam książkę do torby wraz z telefonem i słuchawkami a sama czekałam na przyjście nauczyciela, kiedy tylko się pojawił od razu poszłam do swojej ławki, gdzie siadłam i rozłożyłam swoje rzeczy. Zaczęła się lekcja, niczym nie różniąca się od pozostałych. Wciąż przylatujące liściki z szyderstwami, żartami o mnie. Czy ci ludzie nie umieją zrozumieć, że ja też mam uczucia, że to boli. Pozostało mi już tylko 3 miesiące szkoły. Równo tyle czasu zostało do końca roku szkolnego. 3 gimnazjum. Egzaminy, bal. Ostatnie rzeczy, które zrobię w życiu podczas mojej edukacji. To boli, za rok nie usiądę już w ławce szkolnej. Nie będę mogła zagłębiać się w moją ukochaną Historię. Ponieważ mnie już tu nie będzie. Wytarłam samotną łzę z policzka i wsłuchiwałam się w słowa nauczyciela.
P - MacPhie może ty rozłożysz to zdanie na części pierwsze - powiedziała z uśmiechem nauczycielka.
Ja - Mogę spróbować - wyszeptałam niepewnie po czym wstałam z ławki. W połowie drogi zakręciło mi się w głowie, przez co musiałam złapał się oparcia pustego krzesła aby się nie wywrócić.
P - Wszystko w porządku - spytała zaniepokojona nauczycielka.
Ja - Tak - skłamałam, mrugając oczami aby pozbyć się czarnych plamek. Z drżącymi rękoma podeszłam do tablicy gdzie szybko wykonałam powierzone mi zadanie i jak najszybciej wróciłam na swoje miejsce. Pod koniec lekcji rozbolała mnie strasznie głowa. Moimi pierwszymi myślami, było to czy będzie już tak do końca. Czy będę umierać w męczarni. Gdy zadzwonił dzwonek jak najszybciej zerwałam się z krzesełka i w pośpiechu zbierając rzeczy wybiegłam z sali i popędziłam do łazienki. Zamykając się w kabinie zwymiotowałam żółcią. Drżącymi rękami wyciągnęłam telefon ze spodni i w pośpiechu wybrałam numer mamy. Odebrała po 2 sygnałach:
***
M - Co się dzieje?
Ja - Zabierz mnie stąd - powiedziałam drżącym głosem uświadamiając sobie, że z moich oczu płynął łzy.
M - Już jadę, ale Kotku co się dzieje.
Ja - Mamo boję się - wyszlochałam.
M - Gdzie dokładnie jesteś? - zapytała przestraszona.
Ja - łazienka na pierwszym piętrze - wyszeptałam po czym znów zwymiotowałam.
M - Już jadę - krzyknęła i się rozłączyła.
***
Osłabiona podniosłam swoje ciało z podłogi, po czym spuszczając wodę wyszłam z kabiny, aby opłukać twarz zimną wodą. Gdy to zrobiłam siadłam na parapecie i podciągając kolana pod brodę czekałam na przyjazd rodzicielki. Pojawiła się po 10 minutach. Cała zziajana wpadła do łazienki i na mój widok podbiegła do mnie i przytuliła.
M - Co się dzieje?
Ja - Boli - wyszeptałam tylko i schowałam głowę w kolanach.
M - Możesz wstać? - bezradnie pokiwałam głową na nie. - Poczekaj zaraz kogoś zawołam i pojedziemy do szpitala. Wybiegła gdzieś i po chwili wróciła z chłopakiem z mojej klasy Jasonem - Chodź malutka zaraz przestanie boleć - szepnęła głaszcząc mnie po głowie - Pomożesz mi zanieść ją do samochodu.
J - Nie ma problemu - powiedział niepewnie i delikatnie wziął na ręce. Reszty nie pamiętam ponieważ straciłam przytomność. Wiem tylko tyle, że obudziłam się na szpitalnym łóżku podłączona do jakiś urządzeń.

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 1

Ja - Mamo wróciłam - krzyknęłam w progu ściągając trampki z nóg i wkładając je do szafki z butami stojącej obok wejścia do domu.
M - Dobrze, za 5 minut obiad - krzyknęła kobieta z kuchni. Chwyciłam swoją torbę i idąc do swojego pokoju pogłaskałam naszego psa po głowie.
Ja - Dobry piesek - szepnęłam i ruszyłam w dalszą drogę. Rzucając torbę w kąt, podeszłam do laptopa po czym go włączyłam.
K - Mała chodź obiad - powiedziała moja siostra pojawiając się obok mnie.
Ja - Już idę - posłałam jej uśmiech po czym szybko wpisałam hasło i ruszyłam w stronę kuchni. Spokojnie weszłam do niej i siadłam na swoim stałym miejscu.
M - Co w szkole słoneczko - zapytała mama stawiając przede mną parujący talerz z ziemniakami i kotletem schabowym.
Ja - To co zwykle - szepnęłam bawiąc się widelcem.
M - A powiedziałaś im - spojrzała na mnie z troską siadając naprzeciwko mnie.
Ja - Próbowałam - szepnęłam smutno - Ale mnie wyśmiali.
K - Zabiję ich - powiedziała zła, nabijając z siłą kawałek mięsa.
M - Katie spokój - zwróciła się do mojej siostry - A ty malutka nie przejmuj się na pewno wszystko się ułoży - pogłaskała mnie delikatnie po dłoni - A teraz jedz - posłała mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam, po czym zajęłam się jedzeniem. Nagle drzwi wejściowe trzasnęły i z wejściem smoka do kuchni wszedł mój uroczy kuzyn Tyler.
T - Co na obiad - wrzasnął jak zawsze szczęśliwy.
K - To co masz na talerzu - powiedziała moja siostra wskazując głową jego krzesło.
T - Też fakt - wzruszył ramionami i podszedł do stołu. Już chciał siadać, kiedy mama spojrzała na niego złowrogim spojrzeniem.
M - A ręce?
T - No nadal mam - powiedział wystawiając je do przodu i dziwnie nimi machając, na co zareagowałam śmiechem.
M - Chodziło mi o to, żebyś umył ręce - powiedziała załamana kobieta, na co Ty w podskokach poszedł do umywalki i opłukał dłonie.
T - Lepiej - zapytał ze śmiechem siadając na swoim miejscu.
M - O tak - powiedziała wesoło mama. - jedząc obserwowałam z uśmiechem moją rodzinę. Będzie mi ich brakować. Szybko dojadłam obiad po czym wstałam od stołu.
Ja - Dziękuje było pyszne - powiedziałam z uśmiechem, po czym szybko pomknęłam do swojego pokoju, gdzie siadłam przed laptopem i załadowałam najważniejsze stronki jak Twitter, Facebook i Blogger. Kiedy na dwóch pierwszych nie znalazłam nic ciekawego weszłam na mojego bloga i z uśmiechem na ustach czytałam komentarze pod ostatnim rozdziałem. I kto by pomyślał, ze ludziom spodoba się moje bazgranie. Ze śmiechem włączyłam płytę moich idoli "Up all night" i nucąc pod nosem zajęłam się pisaniem nowego rozdziału. Nawet nie wiem kiedy minęłam godzina, potem druga. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły i wpadło przez nie małe ADHD w postaci Tylera.
T - Amy - powiedział błagalnie.
Ja - Tak? - zapytałam przenosząc swój wzrok na niego.
T - Powiedz coś Katie. Zabrała mi Helenę - powiedział prawie płacząc.
Ja - Kogo? - zapytałam ze śmiechem.
T - No Helenę moją gitarę.
Ja - Okej zróbmy tak - powiedziałam ledwo powstrzymując śmiech - Pójdę do niej, odbiorę Helkę i zwrócę ją do ciebie do pokoju. Umowa stoi - zapytałam wystawiając mały malec.
T - Stoi - powiedział szczęśliwy po czy wystawił swój palec i potrząsnęliśmy nimi. Niechętnie wstałam z krzesła i ruszyłam do pokoju mojej siostry. Stojąc pod drzwiami lekko zapukałam po czym weszłam do środka. Moja siostra akurat leżała na łóżku zatracona w muzyce płynącej ze słuchawek. Podeszłam cicho i lekko potrząsnęłam jej ramieniem na co ona otworzyła oczy i zdjęła jedną słuchawkę.
K - Tak?
Ja - Mogę gitarę Tylera ?
K - Pewnie stoi tam - wskazała na krzesło.
Ja - Dzięki i już ci nie przeszkadzam - posłałam jej uśmiech i z Heleną wyszłam z jej pokoju zamykając za sobą drzwi, po czym poszłam do pokoju tego nie dorobionego dziecka. - Trzymaj Helcię - podałam mu gitarę i szybko ulotniłam się od niego. Wróciłam do siebie i ponownie siadłam do komputera. Postanowiłam dodać coś na Twittera. Pod pseudonimem Jewel oczywiście. Wszędzie się tak podpisuje nawet na blogu. Wtedy mam pewność, że nikt mnie nie rozpozna.Zalogowałam się i dodałam jedno Twitta:
"Dlaczego nie umiem pokazać ludziom jaka jestem naprawdę"
Po czym wylogowałam się i przebierając w piżamę położyłam się do łóżka z książką do czytania. Po przeczytaniu połowy 1 tomu "Dzieci Lampy", zgasiłam światło i zamknęłam oczy, aby przygotować się do kolejnego poniżającego dnia w szkole.

Prolog

Życie szarej myszki. Brak przyjaciół. Znajomych na Facebooku. Brak więzi z drugą osobą. Tak to całe moje życie. Może być coś gorszego od braku zainteresowania ze strony rówieśników. Z wyśmiewania mojego stylu. Mojej osoby. Myślałam, że nie. Ale to było kłamstwo. Zwykłe złudzenie.

***
-Jak mam im to powiedzieć? - Po raz setny zadawałam sobie to samo pytanie siedząc jak zawsze sama w ostatniej ławce pod oknem w sali od biologii. - Przecież musisz to zrobić. Musisz - nawet moje myśli się załamały.
P - Dzieci zaraz wrócę - powiedziała pani Nowak wstając od biurka i ruszając w stronę drzwi.
- Raz kozie śmierć - szepnęłam w myślach i korzystając z okazji, że nauczycielka wyszła z klasy wstałam niepewnie i zwróciłam się do klasy.
Ja - Chciałabym wam coś powiedzieć - powiedziałam głośno zaciskając ze strachu pięści.
J - Nie rób z siebie pośmiewiska Szczurze i siadaj - krzyknął wrednie Jessy.
K - Nikt nie chcę słuchać co chcesz powiedzieć - krzyknął rozbawiony Kris.
Ja - Macie rację - szepnęłam siadając ze spuszczoną głową, otwierając zeszyt od biologii, zaczynając bazgrać w nim długopisem.
G - To co przyjdziecie na moją imprezę kończącą naukę - zapytała klasy szczęśliwa Ginny - Ty szczurze nie - zwróciła się do mnie.
- I tak bym nie przyszła - powiedziałam w myślach wycierając pierwsze łzy które pojawiły mi się na policzkach - Przecież kogo to obchodzi, że za rok już mnie tu nie będzie. Że czeka mnie już tylko rok życia i to walki z rakiem...