wtorek, 1 października 2013

Rozdział 11

- Już jestem z powrotem - powiedziałam wchodząc do pokoju w jakiś dresach i bluzie. Na dźwięk mojego głosu, Jason przestraszony podskoczył do góry - Ej spokojnie, żadną hydrą ani meduzą nie jestem. - zaśmiałam się, na co on zareagował małym rumieńcem.
- Tak, tak - powiedział nerwowo pocierając dłonie. Odniosłam wrażenie jakby się czegoś przestraszył. Wzruszyłam tylko ramionami podeszłam do łóżka i odsunęłam laptopa na bok.
- Coś ty taki spięty? - spytałam śmiejąc się w duchu, bo przecież na przeciwko mnie siedział chłopak, który uznawany jest za najpewniejszego siebie w szkole.
- Dziwisz się? Siedzę przecież przed jedną z najładniejszych dziewczyn jakie znam - powiedział zalotnie.
- Weeź bo się zawstydzę - zażartowałam. Oboje się zaśmialiśmy.
***
- Amelia - krzyknął, jak tylko zobaczył, że wchodzę do szkoły. Z uśmiechem na twarzy podbiegł do mnie.
- Jason. Cześć - wyszczerzyłam się. - Jesteś pewien, że chcesz tego?
- Czego? - spytał zszokowany, 
- Żeby wszyscy cię zobaczyli w moim towarzystwie. 
- Amelia nie żartuj nawet tak. Spotykamy się od dwóch tygodni. Chcę żeby wszyscy wiedzieli jaką mam wspaniałą dziewczynę. 
- Hola hola... - odsunęłam się od niego i poważnie popatrzyłam mu prosto w oczy. - Nie dziewczynę. A przynajmniej ja nic nie wiem na ten temat. 
- Dobrze jeszcze nie dziewczynę - uśmiechnął się i zaczęliśmy iść w stronę klasy. - A tak swoją stronę to zrobiłaś się strasznie pewna siebie. 
- A to źle? - spytałam zalotnie. Sama nie wiem czego chcę. Jason mi się podoba, ale moja choroba nie pozwoli mi na nic poważnego. Nie chcę, żeby cierpiał. A poza tym on nic nie wie jeszcze o moim raku. 
- Nie nie, ale i bez tej pewności siebie podobałaś mi się bardzo. Teraz jeszcze chwila a się zakocham - z wrażenia, aż się zatrzymałam.
- Amelia? Wszystko w porządku? Żartowałem tylko.
- Uff - odetchnęłam z ulgą. W sumie nie wiedziałam dlaczego tak zareagowałam. Może dlatego, że to zabrzmiało poważnie a może dlatego, że spodobały mi się te słowa?
- w porządku? 
- Tak. Chodźmy na lekcje - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go do klasy. 
***
- Mamo jesteśmy - wykrzyknęłam. 
- O jesteście. Cześć Jason. Co słychać?
- Mamo idziemy do mnie.
- Wszystko w porządku prze pani - odpowiedział z uśmiechem, a ja z irytacją spojrzałam na nich. Śmieszna sytuacja. Chłopak, który mi dokuczał teraz bardzo dobrze dogaduje się z moją mamą.
- Amelia dobrze się czujesz? - pytanie mamy mnie zszokowało, ale wiedziałam do czego dąży. Chce, żebym jak najszybciej powiedziała Jasonowi o swojej chorobie.
- Tak mamo, a czemu pytasz? - odpowiedziałam z naciskiem na pytanie.
- Nie nic.
- Możemy już iść? - Jason tylko się przypatrywał tej wymianie zdań. Gdy mama skinęła głową, szybko pociągnęłam go w kierunku schodów. Jak zwykle siedzieliśmy u mnie na łóżku i odrabialiśmy lekcje, a potem po prostu gadaliśmy. Lubiłam tak spędzać czas. Jason wtedy był po prostu sobą, a ja nie musiałam się go wstydzić. Głównie dzięki niemu nabrałam pewności siebie, no i oczywiście dzięki chorobie. Skoro i tak umieram to po co dawać się tak wykorzystywać i wyśmiewać. Teraz nadeszło moje pięć minut i wykorzystam je odpowiednio.
- Hej Skarbek czemu tak zamilkłaś? - Jason niespodziewanie chwycił mnie za dłoń. Zawstydzona jego zachowaniem spojrzałam na niego. - Przeszkadza Ci że tak do Ciebie mówię?
- Niee - powiedziałam z lekką chrypką. Mój głos nagle zabrzmiał tak cichutko i niepewnie. - Po prostu... - nie mogłam skupić się na tym co chcę powiedzieć - Ja... - do moich oczu napłynęły łzy, ale kręceniem głowy próbowałam je odgonić. Nie potrafię mu tego powiedzieć. Nie teraz. To jest za piękna chwila, żeby rak ją zepsuł.
- Hej hej - Jason przysunął się do mnie i mocno przytulił. Ta pozycja nie była zbyt wygodna, ale spędzenie chociaż chwili w ramionach Jasona, było najprzyjemniejszą rzeczą jaka mnie spotkała.
- Dziękuję - powiedziałam szeptem.
- Za co? - spytał z uśmiechem. Na pewno wiedział, za co ale chciał to usłyszeć ode mnie.
- Za to że... Pomogłeś mi z matmą - roześmiałam się. Jason zrobił minę jakby chciał zabić mnie wzrokiem. Oczywiście w ramach żartu.
- Wredotka - przez chwilę siedzieliśmy jeszcze razem, ale Jason musiał zmykać do domu, więc nie trwało to zbyt długo. Odprowadziłam go do drzwi.
- Am co robisz jutro?
- Jutro? Chyba nic.
- To fajnie. Koło 16 cię porywam.
- Dobrze - zgodziłam się bez wahania. Jason nachylił się i cmoknął mnie w usta i zostawiając mnie w szoku. po prostu wyszedł. To był nasz pierwszy pocałunek i był wspaniały chociaż tylko przelotny. 

4 komentarze:

  1. Rozdział wspaniały! czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Amelia może będzie mieć chłopaka ^^
    No po prostu wspaniały : D
    Czekam na nn : ***

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawaliście kochana... Kiedy następny?

    *A tak właśnie dzięki za wspaniały piąteczek:*... Kiedy powtórka z Księdzem Cebulą??

    Buźka:******

    OdpowiedzUsuń
  4. o jejku , jejku , jejku niesamowity rozdział . Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń