J - Przepraszam nie chciałem - powiedział skrępowany łapiąc się za kark.
Ja - Jason? - zapytałam z mocno bijącym sercem - Czy ty chcesz mnie przedwcześnie zabić?
J - Nie jeszcze raz przepraszam - opuścił wzrok, po czym zaraz pacną się dłonią w czoło - To dla ciebie - powiedział podając mi słodki bukiet kwiatów. Dosłownie słodki, ponieważ zrobiony był z żelek. Mniam.
Ja - Dziękuje - szepnęłam zarumieniona, ale zaraz potem potrząsnęłam głową i spojrzałam na chłopaka - A więc po co chciałeś się ze mną widzieć? Znów mnie wyśmiać, czy dokuczyć?
J - To nie tak - siadł załamany na fontannie - Przyznam, na początku śmiesznie było, jak robiliśmy ci małe kawały, ale jak Mandy posunęła się do tego, że po raz pierwszy się rozpłakałaś chciałem, z tym przestać, ale jak już mówiłem jestem tchórzem i się po prostu bałem.
Ja - Aha czyli ma się rozumieć, że żal ci się mnie zrobiło, więc zaprosiłeś mnie tutaj, aby zamydlić mi oczy, a w szkole będziesz mi dalej dokuczał. Nie dziękuje, za takie coś - powiedziałam zła - A ten bukiecik sobie wsadź tam gdzie spodnie przysłaniają - rzuciłam w niego bukietem a sama biegiem ruszyłam w stronę mojego domu. Boucher na początku próbował mnie dogonić, ale już po kawałku biegu darował sobie. Z ciężkim oddechem i ze spoconymi dłońmi otworzyłam drżącą ręką drzwi i weszłam do środka. Nie patrząc na nikogo wbiegłam na górę wprost do swojego pokoju. Rzucając się na swoje łóżko wybuchnęłam płaczem. Próbując się choć trochę uspokoić podeszłam do okna i otwierając je na szerokość siadłam na parapecie. Wdychając świeże powietrze, po woli uspokajałam się. Kiedy po moim małym załamaniu zostały tylko czerwone, lekko opuchnięte oczy i drżące dłonie, nie zamykając okna, podeszłam do laptopa i odpalając go, poszłam jeszcze szybko do łazienki obmyć oczy. Po wykonanej czynności siadłam przed monitorem i nie patrząc na nic weszłam na bloga, gdzie zaczęłam pisać rozdział, nawet nie wiem kiedy łzy ponownie zaczęły mi się zbierać pod powiekami. Na koniec pisania, spływały już one swobodnie po policzkach. Przez tego kretyna właśnie uśmierciłam całe One Direction wraz ze swoimi dziewczynami. Wstawiając rozdział na widok publiczny, bezradnie położyłam głowę na biurko i czekałam aż zaczną się hejty w moją stronę. Już się przyzwyczaiłam. Niektórym nie pasowało to co piszę, hejtowali mnie za to, że piszę większość opowiadań tylko z Zaynem, albo mój styl pisania, ale to nie moja wina, że z nim najłatwiej mi się piszę. Odświeżając stronkę z bijącym sercem otworzyłam 2 komentarze. Zdziwiona zobaczyłam, że zamiast hejtów moje nowe znajome wspierały mnie i chwaliły za rozdział. Nie powiem było to miłe uczucie.
***
Po raz kolejny, rozpoczynając beznadziejną rozmowę na czacie naszej szkoły, myślałam już tylko o tym, aby ten ktoś okazał się osobą fajną, z którą można porozmawiać. Z nudów weszłam na tą stronkę i zaczęłam pisać z ludźmi. Niestety jak dotąd trafiałam na same bezmózgi. Dosłownie. No przepraszam bardzo, kto mądry rozmawia o kolorze lakieru na paznokciach, albo o brzydkim kolorze koszulek drużyny koszykówki. Z bijącym sercem zaczęłam rozmowę z niejakim Peterem Jamesem. Od pierwszej wiadomości poczułam do niego sympatię.
PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI, ALE NIE MAM ZA BARDZO WENY :P
Jason będzie zazdrosny :D Hahaha xD Szkoda, że go nie wysłuchała. Z drugiej strony chyba też bym tak postąpiła... Trudno ocenić.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny ;* A wena wróci. Życzę ci tego. Czekam ma następny.
Jakie to opowiadanie jest cudowne : *** Uwierz mi Jewel masz talent do pisania : *** Życzę weny i czkam na nn : *** Pozdrawiam : ***
OdpowiedzUsuńWOW i WOW i ..no to jest świetne..
OdpowiedzUsuńPrzepraszam przepraszam przepraszam...
OdpowiedzUsuńWybacz ze.dopiero teraz przeczytałam wszystko :-( to jest piękne ale w niektórych momentach łza kręci sie w oku bo wiem ze to wspomnienia :-* kocham cie Malutka :-*
Ps. Mysle ze typem z Internetu to ta sama osoba co Butch :-)