niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 7

Patrząc na krople deszczu spływające po szklanej powierzchni okna rozmyślałam nad tym co będzie dalej. Mam dopiero 15 lat, dobra prawie 16, a za jakiś czas w ogóle już mnie tu nie będzie. Nigdy nie poczuje smaku prawdziwej miłości, macierzyństwa, jak to jest mieć wnuki. Kiedy dowiedziałam się o chorobie, byłam załamana. No bo pomyślcie tylko, 15 latka wychowywana bez ojca, który zmarł kiedy miała 10 lat to jak wbicie noża w plecy, a do tego jeszcze śmiertelna choroba, która jest jak kręcenie tym nożem. Moje życie można opisać prosto tak jak krople deszczu. Spadają na ziemię, zamieniają w kałuże, wpadają do nurtu rzeki, ale na nie też przyjdzie czas. Wychodzi słońce, ogrzewa je zamieniając w parę wodną i już nikt o nich nie pamięta. Tak samo będzie ze mną. Spadłam na ziemię, wpadłam do nurtu rzeki i polecę w dół. Za jakiś czas nikt już o mnie nie będzie pamiętał. Będą odwiedzać mój grób z przymusu. Zawsze tak jest. Kończąc swoje rozmyślanie położyłam się na łóżku i powoli zamknęłam oczy.
***
J - James - wrzasnąłem, na brata który po raz setny w tym tygodniu zabrał mi mój szkicownik - Oddaj to geju.
Jam - Sam jesteś gejem szczylu - powiedział wesoły - A tak poza tym śliczne rysunki - krzyknął rzucając w moją stronę zeszyt.
J - Pierdol się.
- Jason wyrażaj się - krzyknęła z dołu wściekła mama.
J - Ale ten buc zabiera mi moje rzeczy - krzyknąłem rozzłoszczony,
- Też masz problem - powiedziała wchodząc po schodach - On ci zabiera szkicownik, a sam chowa zdjęcie dziewczyny pod poduszkę.
Jam - Mamo - krzyknął zaczerwieniony.
J - Hahhaa debil - rzuciłem w jego stronę i pobiegłem do jego pokoju po fotkę. Z miną zwycięzcy wyciągnąłem zdjęcie i wybuchnąłem śmiechem.
Jam - I z czego się śmiejesz pedale - zły wyrwał mi obrazek i pogłaskał z czułością.
J- Bo, podoba ci się dziewczyna, której siostra podoba się mi.
Jam - O ja żesz cię pierdziele - szepnął siadając na łóżku - My to mamy życie.
***
K - Lia podnoś zadek do góry, czas do domu wracać - obudził mnie jakiś krzyk nad uchem, przestraszona zerwałam się do góry, uderzając w coś czołem.
Ja - Ałć - zaczęłam masować czoło otwierając oczy - Kate? - zapytałam na widok siostry, która stała  i trzymała się za czoło.
K - Nie święty Mikołaj.
Ja - A to nie wstaję - rozbawiona sytuacją położyłam się ponownie.
K - No weź Myszko - zaczęła jęczeć mi nad uchem - Nie chcesz wrócić do domu?
Ja - Dobra przekonałaś mnie - z uśmiechem wyskoczyłam z łóżka i zabierając w biegu ciuchy przygotowane na krześle wybiegłam do łazienki. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod szpitalny prysznic. Po opłukaniu ciała, wysuszyłam się ręcznikiem i w trybie jak najszybszym ubrałam się. Zabierając piżamę wyszłam zadowolona z łazienki i skierowałam się po raz ostatni do sali skąd wzięłam walizkę i siostrę. Dosłownie ją wzięłam po idiotka się zawiesiła na widok pielęgniarza. 
***
Rzuciwszy w kąt torbę chwyciłam do rąk płytę One Direction i puszczając ich piosenki na cały regulator zaczęłam robić porządek w pokoju. Kiedy byłam w połowie sprzątania mój telefon zaczął się śmiać. I to dosłownie rzecz ujmując śmiechem Nialla Horana. Z uśmiechem na twarzy chwyciłam go i zauważyłam esemesa od nieznanego numeru. Zaciekawiona otworzyłam go:
Spacer jeszcze aktualny? Butch
Zdziwiona nie wiedziałam co odpisać. Spojrzałam na godzinę i zobaczyłam, że dopiero jest 17. Chcąc nie chcąc jeszcze zdążę spotkać się z tym gamoniem. Najwyżej wyrwę się wcześniej.
Za 30 minut w parku przy fontannie ;) JJ
Wytarłam ręce w ręcznik leżący obok i zabierając torbę z krzesła wyszłam z pokoju. Informując mamę, że wychodzę wyszłam przed dom i zaczęłam kierować się w miejsce spotkania.

PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI ALE MAM CHWILOWY BRAK WENY I USMAŻONY NA SŁOŃCU JAK JAJECZNICA MÓZG ;)


3 komentarze:

  1. Super rozdział : )
    Czekam na nn i życzę weny : ***

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny :) zycze weny i czekam na nn :* * telefon = blendy sorki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałyśmy cię do Versatile Blogger. Informacje na http://summer-love-are-you-sure.blogspot.com/

    Pozdrawiam :*

    Ps. Rozdział cudowny :*

    OdpowiedzUsuń