***
J - James - wrzasnąłem, na brata który po raz setny w tym tygodniu zabrał mi mój szkicownik - Oddaj to geju.
Jam - Sam jesteś gejem szczylu - powiedział wesoły - A tak poza tym śliczne rysunki - krzyknął rzucając w moją stronę zeszyt.
J - Pierdol się.
- Jason wyrażaj się - krzyknęła z dołu wściekła mama.
J - Ale ten buc zabiera mi moje rzeczy - krzyknąłem rozzłoszczony,
- Też masz problem - powiedziała wchodząc po schodach - On ci zabiera szkicownik, a sam chowa zdjęcie dziewczyny pod poduszkę.
Jam - Mamo - krzyknął zaczerwieniony.
J - Hahhaa debil - rzuciłem w jego stronę i pobiegłem do jego pokoju po fotkę. Z miną zwycięzcy wyciągnąłem zdjęcie i wybuchnąłem śmiechem.
Jam - I z czego się śmiejesz pedale - zły wyrwał mi obrazek i pogłaskał z czułością.
J- Bo, podoba ci się dziewczyna, której siostra podoba się mi.
Jam - O ja żesz cię pierdziele - szepnął siadając na łóżku - My to mamy życie.
***
K - Lia podnoś zadek do góry, czas do domu wracać - obudził mnie jakiś krzyk nad uchem, przestraszona zerwałam się do góry, uderzając w coś czołem.
Ja - Ałć - zaczęłam masować czoło otwierając oczy - Kate? - zapytałam na widok siostry, która stała i trzymała się za czoło.
K - Nie święty Mikołaj.
Ja - A to nie wstaję - rozbawiona sytuacją położyłam się ponownie.
K - No weź Myszko - zaczęła jęczeć mi nad uchem - Nie chcesz wrócić do domu?
Ja - Dobra przekonałaś mnie - z uśmiechem wyskoczyłam z łóżka i zabierając w biegu ciuchy przygotowane na krześle wybiegłam do łazienki. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod szpitalny prysznic. Po opłukaniu ciała, wysuszyłam się ręcznikiem i w trybie jak najszybszym ubrałam się. Zabierając piżamę wyszłam zadowolona z łazienki i skierowałam się po raz ostatni do sali skąd wzięłam walizkę i siostrę. Dosłownie ją wzięłam po idiotka się zawiesiła na widok pielęgniarza.
***
Rzuciwszy w kąt torbę chwyciłam do rąk płytę One Direction i puszczając ich piosenki na cały regulator zaczęłam robić porządek w pokoju. Kiedy byłam w połowie sprzątania mój telefon zaczął się śmiać. I to dosłownie rzecz ujmując śmiechem Nialla Horana. Z uśmiechem na twarzy chwyciłam go i zauważyłam esemesa od nieznanego numeru. Zaciekawiona otworzyłam go:
Spacer jeszcze aktualny? Butch
Zdziwiona nie wiedziałam co odpisać. Spojrzałam na godzinę i zobaczyłam, że dopiero jest 17. Chcąc nie chcąc jeszcze zdążę spotkać się z tym gamoniem. Najwyżej wyrwę się wcześniej.
Za 30 minut w parku przy fontannie ;) JJ
Wytarłam ręce w ręcznik leżący obok i zabierając torbę z krzesła wyszłam z pokoju. Informując mamę, że wychodzę wyszłam przed dom i zaczęłam kierować się w miejsce spotkania.
PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI ALE MAM CHWILOWY BRAK WENY I USMAŻONY NA SŁOŃCU JAK JAJECZNICA MÓZG ;)
Super rozdział : )
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życzę weny : ***
Cudny :) zycze weny i czekam na nn :* * telefon = blendy sorki :D
OdpowiedzUsuńNominowałyśmy cię do Versatile Blogger. Informacje na http://summer-love-are-you-sure.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ps. Rozdział cudowny :*