niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 5

Oczami Jasona
Zszokowany patrzyłem jak piłka w zwolnionym tempie uderza z siłą w drobniutkie ciało Amelii, tym samym wywracając ją na podłogę. Gdy upadła z hukiem a piłka obok niej zerwałem się i już po chwili byłem obok niej. Odgarnąłem jej niesforną grzywkę z czoła i zauważyłem jak z kącika jej ust sączy się krew. Zaraz obok mnie pojawiła się pani od wf'u wykręcająca numer na pogotowie. Delikatnie otarłem jej usta i ze strachem czekałem na przyjazd karetki. Po chwili jednak zamiast sanitariuszy na sali pojawiła się matka dziewczyny. Po spojrzeniu na córkę, wściekła ruszyła w stronę Amandy.
M(Mama{tak dla przypomnienia mama Amelii}) - Zadowolona jesteś z siebie - wrzasnęła - Nie wiesz ile wycierpiała ta dziewczyna i jeszcze się nacierpi a ty jej jeszcze dokładasz.
P - Proszę się uspokoić - pani podeszła do jej mamy i zaczęła ją uspakajać. Kiedy kobieta ochłonęła zaraz pojawiła się obok córki.
M - Ćsii malutka - pogłaskała ją po głowie a ja się trochę odsunąłem - Wszystko będzie dobrze.
Amy - Nie będzie - szepnęła otwierając oczy - Już za rok mnie tu nie będzie - Tylko to powiedziała i ponownie straciła świadomość. A mój świat legł w gruzach. Dziewczyna która mi się podoba chce odebrać sobie życie. Ze ściśniętym sercem wybiegłem z sali i sprintem skierowałem się na boisko szkolne gdzie z mocą kopnąłem piłkę. Po małym wybuchu gniewu załamany siadłem na trawie i zaniosłem się płaczem.
Oczami Amelii
Po raz kolejny w szpitalu. Nie no zawaliście. Ej może marzenia mi się tu jeszcze spełnią i zaraz w nogach mojego łóżka staną chłopcy z One Direction. Czujecie ten sarkazm. Bo ja już nic nie czuję. Mam dość tego wszystkiego. Co bym nie zrobiła, wali się. Chciałam się postawić i co. Boom wylądowałam w szpitalu z rozwaloną głową. Ciekawe co by było gdybym wtedy umarła. Czy byłoby lepiej. Czy oszczędziłabym rodzinie więcej bólu, zmartwień. Pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Hehe zgadłam. Powinnam zostać jakąś jasnowidzką, albo wiedźmą w przyszłym wcieleniu. A więc posłuchajcie mojej jakże nie ciekawej historii rodzinnej.
To było 6 lat temu. Dzień jak co dzień. No dobra nie do końca. Były to moje 10 urodziny. Super extra zajebiście normalnie. W ten dzień tato miał być ze mną. I był, niestety tylko duszą. Zadowolona i radosna wróciłam ze szkoły do domu. Była podekscytowana co dostanę na urodziny. Niestety w drzwiach stała cała zapłakana mama. Wzięła mnie w ramiona i powiedziała, że tato nie żyję. Umarł dzień wcześniej 24 września. Załamana pobiegłam do pokoju gdzie zalana łzami schowałam się pod kołdrą. Była to moja ochrona przed światem. Kiedy się uspokoiłam poszłam do reszty rodziny. W salonie siedziała mama, Kate, Tyler, oraz rodzice Tylera ciocia Hope i wujek Liam. Wszystko było dobrze. Porozmawialiśmy dostałam prezenty, które jednak nie do końca cieszyły. Na koniec poszliśmy całą rodziną na wycieczkę do Zoo. Jednak nikt nie wiedział, że akurat tamtego dnia pewien szaleniec postanowi sterroryzować ludzi. Byliśmy właśnie w Obserwatorium kiedy mężczyzna koło 30 wpadł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Kazał nam nakazać milczenie i pozostanie w swoich miejscach a sam wyjął broń. Od dziecka miałam ADHD. Niestety poruszyłam się, a on wystrzelił. Kula drasnęła mnie w bok, ponieważ wujek jako były wojskowy rzucił się na niego i wytrącił mu broń  z rąk. Jednak za późno. Strzał został oddany. Potem był szpital. Zszywanie rany, i inne takie tam. Ale tamten dzień zapadł mi w pamięci do końca. Jako najgorszy dzień świata. Żeby tego było mało 4 miesiące później, umarli rodzice Tylera. Obydwoje zginęli w katastrofie lotniczej, kiedy lecieli do Paryża, na romantyczną rocznicę ślubu. Od tamtego momentu mama zajmuje się Tylerem i nami.
Mówiłam moje życie od zawsze było do dupy, a teraz co. Leżę na łóżku szpitalnym i wspominając czekam na śmierć, która dopadnie mnie w swoje macki dokładnie za 10 miesięcy i 2 dni. Tylko tyle mi pozostało, chyba, że będzie więcej przerzutów i Żniwiarz upomni się o moją duszę wcześniej. Wycierając samotną łzę z policzka położyłam się ponownie na łóżku i zapatrzyłam na krople deszczu spływające po szybie. Nagle drzwi od sali skrzypnęły i wszedł przez nie........................................

Przepraszam, że krótki i do dupy, ale pisany na szybko, a teraz wybaczcie lecę opiekować się dzieckiem siostry ;)

8 komentarzy:

  1. Ooo,ta historia jest smutna i wzruszająca... Ciekawe kto przyszedł do Amy. Jason? :D No nic... Pozostało mi czekać. Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się i do tego w tle akurat puściłam smuną piosenkę :( świetny :D Czekam z niecierpliwością i zapraszam do siebię :D Ps : 1.Ile ma dziecko siostry ?2.Czy twoja siostra pisze bloga ?? .Pa pa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. roczek ;) 2. Ta akurat nie, ale moja druga siostra pisze i nawet czytasz jej opowiadania ;)

      Usuń
    2. Awww:*SŁODKO UWIELBIAM MAŁE DZIECI ;)Twoja siostra świetnie pisze :)Chyba to u was rodzinne hahaha ;)

      Usuń
  3. Kotek znowu ryczę a i ostrzegam że chyba nie będę mogła już komentować bo ... tata rezygnuje z internetu :P Przepraszam a i wspaniały rozdział. Najwyżej będę ci w szkole Kevinem wysyłać em.. kom :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutny ;(
    Ale wspaniały :)
    Proszę nie mów tak o swoich opowiadaniach one są super :)
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow wow wow :-D siostra to jest wyśmienite :-) Może byś wpadła też do mnie poczytać :-P ja Twoje czytam wszystkie :-D Kocham Cię Pyszczuniu i czekam na następny :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku aż czuć siostrzaną miłość. JJ w środę o której wychodzisz? :D

    OdpowiedzUsuń